czwartek, 9 sierpnia 2012

Pierwszy



Nad ranem wylądowaliśmy w Miami. Wszyscy skierowaliśmy się do swoich pokoi i pierwsze co zrobiłem to padłem na łóżko. O 10 rano już czekało śniadanie. Trener w restauracji poinformował nas, że dzisiejszy dzień mamy cały wolny, ale bez szaleństw, bo jutro od rana czeka nas trening i wieczorem sparing. Każdy z od razu po zjedzeniu posiłku poszedł w stronę hotelowego basenu. Wszędzie wokół były palmy, obok znajdował się barek gdzie można było zamówić jakieś napoje. Ledwo co zdjąłem bluzkę, a już David mnie wrzucił do basenu.
- Ej, zaraz się zrewanżuję! - krzyknąłem do Luiza i pociągnąłem go za nogę do wody. Do basenu oprócz nas wskoczyli również Rami oraz Blackman. Pograliśmy trochę w siatkówkę wodną, opalaliśmy się na leżakach popijając mojito i tak na chilloucie minęło to południe. Kiedy kopałem piłkę z chłopakami, futbolówka poleciała za daleko i wpadła na kogoś.
- Kopnąłeś za mocno to idziesz - powiedział Jamal. Bez żadnego sprzeciwu poszedłem.
- Strasznie przepraszam, nic ci nie jest? - spytałem się dziewczyny.
- Żyję, więc raczej nic poważnego się nie stało - oddała mi piłkę.
- Marisa? - ku mojemu zdziwieniu to była dziewczyna, którą niedawno poznałem.
- O, Lucas. - na szczęście poznała mnie.
- Co za zbieg okoliczności. - zaśmiałem się - Dlaczego nie napisałaś do mnie esemesa? - trochę mnie to zmartwiło.
- Wysłałam ci jakieś dwie godziny temu. Nie odpisałeś.
- Serio? Pewnie zostawiłem telefon w pokoju.
- No właśnie, więc nie miej pretensji do mnie - poczochrała mnie po włosach. - Tak w ogóle co tu robisz?
- Miałem zadać to samo pytanie. - poprawiłem swoją fryzurę, która została rozczochrana - Można powiedzieć, że odpoczywam, a ty kiedy przyleciałaś do Miami?
- Dzisiaj rano. - uśmiechnęła się do mnie. - Ekhem, czy tam nie wołają ciebie twoi koledzy? - wskazała palcem na grupkę chłopaków machających i krzyczących w naszą stronę. Odwróciłem się. Już z daleka widziałem, że są wkurzeni.
- Faktycznie. - podrapałem się po nosie - Muszę do nich iść, więc jak chcesz możesz dołączyć do nas. - zaproponowałem jej.
- Nie będę przeszkadzać. - odmówiła.
- Ale.. - miałem oznajmić, że to nie sprawi żadnego problemu, ale mi przerwała.
- Żadnego ale! - położyła swoją delikatną dłoń na moich ustach - Wracaj do kolegów. Może się spotkamy na obiadokolacji.
- Nie może, tylko na pewno - uśmiechnąłem się do niej i wróciłem do chłopaków.

- Co tak długo robiłeś? - spytał się mnie David.
- Rozmawiałem z taką znajomą, którą niedawno poznałem.
- Znajoma, jasne. - pokiwał głową na tak, że niby ' wierzy '.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Na obiedzie poszukiwałem wszędzie wzrokiem Marisy przy okazji nie dając po sobie poznać, że kogoś szukam. Nie chcę mi się odpowiadać na kolejne pytania chłopaków. Wystarczy, że się wypytywali już wcześniej. Podszedłem do stołu szwedzkiego i zacząłem nakładać sobie jedzenie.
- Widzę, że zdrowo się odżywiasz - spojrzała na mój talerz Marisa na którym nałożyłem jakąś sałatkę. 
- O cześć - byłem zaskoczony ale również ucieszony - Patrząc na twój posiłek to ty też.
- Mój zawód tego wymaga.
- Mój tak jakby też.  
- Coś co nas łączy - uśmiechnęła się. - Co takiego robisz?
- Kopię piłkę, a ty?
- Początkująca modelka. Rozumiem, że piłkarzem jesteś?
- Mhm - przytaknąłem. 
- Ja to się mało znam na piłce nożnej. Oglądam tylko jakieś międzynarodowe rozgrywki, bo tata jest zapalonym kibicem. 
- Ja na modelingu też się nie znam. No chyba, że chodzi o modelki Victoria Secret's to pooglądać mogę - zaśmiałem się, a dziewczyna przewróciła oczami - Tak w ogóle to komu kibicujesz?
- Anglii, Portugalii i Polsce.
- Trzem krajom? - zdziwiłem się.
-  Anglii ponieważ urodziłam się i mieszkam w Londynie, Portugalii, bo tata stamtąd pochodzi, a Polsce, bo mama jest Polską. - wytłumaczyła mi.
- To międzynarodowa jesteś - uśmiechnąłem się do niej - Też mieszkam w Londynie. Znasz portugalski? 
- Tylko parę zwrotów. 
- Szkoda, bo jestem z Brazylii. 
- Oj, twój angielski nie jest taki straszny, nie przejmuj się. - puściła mi oko.  
- Dzięki - uśmiechnąłem się do niej - Może dosiądziesz się do nas? Znajdzie się dla ciebie miejsce. - dziewczyna chciała zaprotestować jednak nie pozwoliłem jej na to.  - Teraz ty zrobisz coś dla mnie. To za tamto przy basenie. - pstryknąłem ją lekko w nosek.
- Jeśli nie mam wyjścia... - pokręciłem głową na nie dając znak, że musi się mnie posłuchać. Kazałem się przesunąć jedno miejsce Edenowi aby Marisa mogła obok mnie usiąść. Od razu wszyscy skierowali wzrok na nią.
- Cześć, Marisa jestem - machnęła prawą ręką. Po jej minie widziałem, że była trochę zawstydzona. Jako pierwszy przywitał się Luiz.
- Siema, David jestem. - podał jej rękę z na przeciwka - Co tu robisz? - zapytał się.
- Przyleciałam na tak jakby wakacje połączoną z pracą. 
- Podobnie jak my. 
- Marisa jest modelką - powiedziałem.
- Początkującą, żeby nie było. - dodała. Luiz pokazał mi kciuk przez co pewnie miał na myśli jakieś swoje wymysły. Kopnąłem go pod stołem w piszczel na znak tego aby się nie wygłupiał przez resztę tego wieczoru. Zjedliśmy posiłek, potem trochę porozmawialiśmy. Przedstawiłem jej resztę kolegów z zespołu. Z piłkarzy, którzy siedzieli przy naszym stole rozpoznała tylko Torresa oraz Terrego. W prezencie podarowałem jej koszulkę Chelsea na której wszyscy się podpisaliśmy. Oprócz tego porobiła sobie parę zdjęć z chłopakami.
- Kurde, już 20. - dziewczyna przygryzła dolną wargę - Muszę iść, bo jutro z samego rana mam casting. 
- Odprowadzę cię. 
- Nie trzeba.
- No chyba mi nie odmówisz - zrobiłem minę a'la słodki szczeniaczek.
- Kurde, nie ma tak! - dźgnęła mnie w brzuch. Zaśmiałem się i poszedłem za nią. Winda pojechała na 10 piętro. Doszliśmy pod drzwi jej pokoju. 
- Kiedy wylatujesz? - spytałem się jej. 
- W sobotę, a ty?
- Już jutro wieczorem po meczu. Może jakoś spotkamy się w Londynie gdy wrócisz? Bo jutro to raczej się nie zobaczymy. Mam treningi od rana, a ty pewnie jakieś castingi. - trochę mina mi zrzedła, bo naprawdę fajnie się czas spędzało się z nią.
- Okey, to się jakoś zdzwonimy. - jej jeden kącik ust się uniósł się do góry. - Dzięki za ten t-shirt i do zobaczenia. -  Marisa się przysunęła i pocałowała mnie w  policzek.
- Do zobaczenia - powiedziałem cicho pod nosem, kiedy już zamknęła drzwi. 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jak się podobało? Dla mnie ten odcinek taki trochę słaby stylistycznie jak i również mało rozbudowany, ale uwierzcie - gdy będą już w Londynie wszystko się rozkręci. Mam tyle pomysłów :D Nad stylistyką nadal pracuję, ale dla mnie jest to niestety słaba strona. Jak widzicie na górze jest też umieszczony link do piosenki. Jak dla mnie ta piosenka pasuje akurat do tego rozdziału i za pewne będę robiła tak co każdy odcinek. Dziękuje również za tamte 11 komentarzy. Widzę, że zaskoczeniem dla was było opowiadanie o Lucasie. Jeżeli chcecie się mnie o cokolwiek zapytać to zapraszam do zakładki Ask. Następny odcinek pojawi się nie wcześniej niż za 2 tygodnie, bo wylatuję do Paryża. Na koniec proszę o komentowanie. Pochwały jak i krytyka mile widziane :) xoxo.
A tutaj daję wam zdjęcie jak się David i Lucas bawili się w Miami: